Tradycyjnie czy nowocześnie? Jak wygląda Wielkanoc w Waszym domu?
Święta Wielkanocne zbliżają się coraz większymi krokami. Niektórzy z Was pewnie już się zastanawiają jakie danie pojawi się na Wielkanocnym śniadaniu? Jestem bardzo ciekawa czy wybierzecie te tradycyjne, sprawdzone przepisy, które przekazywane są z pokolenia na pokolenie czy zdecydujecie się na coś nowoczesnego i bardziej kreatywnego 😊
W związku z powyższym wspólnie z marką Emalia Polska Pleszew oraz zasmakujradosci.pl serdecznie zapraszam Was do prostego i szybkiego konkursu, w którym możecie wygrać zestaw rewelacyjnych produktów emaliowanych z serii Village od Emalii Polskiej Pleszew
Naczynia te są wykonane z emalii wysokiej jakości, która wyróżnia się niezwykłą trwałością i odpornością na uszkodzenia. Dodatkowo naczynia te wykazują właściwości antyalergiczne i antybakteryjne. Emalia pozbawiona jest jakichkolwiek substancji, które mogłyby uczulać. Ponadto nie reaguje z żywnością.
Co należy zrobić aby zdobyć zestaw produktów
Napisz w komentarzu pod postem konkursowym na stronie (blogu) kuchnia-marty.pl lub/i na fanpage https://www.facebook.com/kuchnia.marty/ na Facebooku pod wpisem konkursowym
Jak wyglądają Święta Wielkanocne w Waszym domu? Tradycyjnie czy nowocześnie?
Każda osoba może dodać maksymalnie 3 odpowiedzi.
Konkurs trwa od 12.04. do 19.04. 2019r.
Spośród wszystkich zgłoszeń wyłoniony zostanie jeden zwycięzca, do którego trafi ten fantastyczny zestaw naczyń emaliowanych z serii Village od Emalii Polskiej Pleszew.
Informacja o zwycięzcy pojawi się na stronie kuchnia-marty.pl oraz na fanpage na Facebooku https://www.facebook.com/kuchnia.marty/
Ogłoszenie wyników nastąpi w dniu 23.04.2019 r.
Udział w konkursie oznacza akceptację Regulaminu dostępnego TUTAJ
Powodzenia!
A
Written on 14 kwietnia 2019
U mnie pół na pól. Troche tradycji troche nowocześnie.
Elżbieta Dymart
Written on 17 kwietnia 2019
Święta są zawsze czasem rodzinnym.
Ci, co już trochę na tym świecie żyją, przypominają z tej okazji swoje święta w rodzinnym domu, tych, których już nie ma, tych, od których nauczyli się tradycji rodzinnych związanych z dekoracją domu, a przede wszystkim z potrawami, które powinny być na stole w okresie Wielkanocy!
Mnie wszystkiego uczyła Babcia, bo Mama nie za bardzo garnęła się do kuchni i nie umiała gotować.
Moje dzieciństwo przypadało na czasy dość ubogie, ale Rodzice i Dziadkowie przykładali dużą wagę do świąt, więc na stole pojawiała się galaretka z nóżek, jajka faszerowane, sos tatarski, chrzan ze śmietaną, który stojąc w oknie, by mniej „płakać”, tarła moja Babcia, żurek, pasztet z różnych rodzajów mięs, mięso pieczone, grzybki marynowane z jesiennych zbiorów, a na obiad był drób pieczony z pieczonymi ziemniakami.
Drugiego dnia biała kiełbasa podsmażana z cebulką. Do niej puree i obowiązkowo kiszona kapusta ! Nic już potem tak nie smakowało !
Do dziś się zastanawiam, jak oni to organizowali !
W moim domu staram się kultywować rodzinną tradycję.
Sama robię potrawy wyniesione z domu rodzinnego i tego uczyłam moje dzieci.
Razem siadaliśmy do stołu i jedliśmy te same pyszności.
Niestety od kilku lat córka i jej rodzina są weganami i jajek (i nie tylko jajek) nie jedzą. 🙁
Jak wygląda nasz stół ?
I tradycyjnie, i nowocześnie.
Każda z nas robi potrawy dla swojej części rodziny.
I każdy zjada swoje smakołyki.
Z tym, że ja lubię spróbować nowości. W drugą stronę to już nie działa.
Mąż jest tradycjonalistą i wegańskich potraw nawet nie popróbuje !
Dla niego na Wielkanoc muszą być jajka i to pod różnymi postaciami.
Oczywiście pierwszeństwo mają te na twardo, pięknie zdobione.
Gotujemy je w łupinach od cebuli (odcienie od żółtego do brunatnego – w zależności od ilości łupinek w garnku), a potem grubą igłą wydrapujemy wzory: bazie, kwiatki, baranka…
W świąteczne śniadanie bijemy się tymi jajkami.
Jak to wygląda ?
Każdy kto je jajka, bierze pisankę i stuka w czubek pisanki innego domownika.
Ten, którego czubek jajka się zbił, musi swoje jajko zjeść, a ten, którego jajko wytrzymało bicie, tłucze się z innym domownikiem. Ma to zapewnić obfitość na okrągły rok.
Lubimy też jajka w majonezie (na połówki jajek ugotowanych na twardo kładę łyżeczkę majonezu, a na wierzchu coś zielonego – listek pietruszki, gałązkę koperku czy rzeżuchę
i plasterek rzodkiewki lub papryki). Inne jajka faszeruję pieczarkami.
Po ugotowaniu obieram je, kroję na pół, wyjmuję żółtko, do którego dodaję drobno pokrojone i przysmażone pieczarki wraz z cebulką, solę i pieprzę).
Wszystko mieszam z majonezem i kładę w miejsce żółtka.
A jeszcze inne jajka faszeruję szynką i koperkiem podsmażając na sklarowanym maśle, oczywiście według przepisu mojej Babci.
Potrawą, bez której nie wyobrażamy sobie Świąt Wielkanocnych, a która tradycyjnie rok
w rok pojawia się na naszym stole, jest: „SOS TATARSKI BABCI ANATOLII”.
To potrawa, która wygrywa konkurencję z sałatką jarzynową.
Jak ją robię ?
Na oko. 🙂
10 jajek od dobrych kurek gotuję na twardo, obieram i kroję jak do sałatki.
Litrowe szkiełko marynowanych pieczarek odcedzam, pieczarki kroję w małą kosteczkę.
Ogórki typu korniszony – słoik półlitrowy – obieram ze skórki i kroję w drobną kostkę.
Groszek konserwowy – 2 – 3 puszki – odcedzam i wrzucam do reszty składników.
Pieprzę, solę (lekko !) i dodaję łyżeczkę soku z cytryny.
Wszystko zalewam majonezem – 3 słoiczki o pojemności 230 g każdy – i łączę ze śmietaną 18 % – 3 – 4 pojemniki po 250 g. Mieszam i schładzam.
Oczywiście robię też pasztety. Jeden dla męża – z różnych mięs, a drugi vege z soczewicy czy z fasoli dla … Wiadomo ! 🙂
W ten sposób łączę tradycję i nowoczesność !
Poza tym coraz rzadziej robię galaretkę z nóżek czy z golonki. Raczej używam mięsa indyczego lub kurzego. Takie galaretki są lżej strawne.
Inaczej też gotuję żurek. Już nie taki tłusty jak kiedyś. Szukam białej kiełbasy z drobiu i na niej gotuję wywar, bez mięsa ale z warzywami i przepiórczymi jajkami !
Były czasy, kiedy sama robiłam białą.
Staram się natomiast, by chrzan utrzeć w domu. I tu przychodzi mi z pomocą Mąż.
To on idzie na targ po korzenie tej rośliny i trze ją.
A ja sparzam i zalewam śmietaną czy sokiem z cytryny.
Trzecią część łączę z buraczkami.
Jest to dodatek do mięsa i jajek.
Pycha ! I samo zdrowie !
Jeśli chodzi o wypieki, to nie wyobrażam sobie świąt bez sernika,keksu
i drożdżowej baby !
Co roku staram się upiec te smakołyki z innego przepisu.
Co do keksu, to wypracowałam sobie własny przepis.
Zawsze się udaje !
Pomagają mi też książki kucharskie i Wy blogerki ! 🙂
Z mazurków już zrezygnowałam, bo … za kaloryczne !
I jeszcze jedna tradycja.
Koszyczki.
Najważniejszy ten ze święconką ! Musi być wiklinowy, udekorowany bukszpanem i wstążką owijającą łęczek. W środku biała serwetka, a na wierzchu kolejna – do przykrycia produktów w czasie drogi do kościoła. Wkładamy do niego jajko (z tych wydrapanych), bułkę lub kawałek chleba, wędlinę, sól, pieprz, chrzan, baranka z cukru lub czekolady, malutką babeczkę.
Tymi pokarmami domownicy dzielą się czasie śniadania wielkanocnego życząc sobie zdrowia i obfitości.
I koszyczki od zajączka !
U nas zawsze dzieci szukały koszyczków w mieszkaniu.
I nie było łatwo ! Wymyślałam różne schowki. Dla ułatwienia, kiedy dzieci czy wnuczki były małe, do każdego koszyczka przywiązywałam nitkę i tak po nitce do kłębka …:)
Ale nieraz był stres, a nawet płacz, że trudno znaleźć.
Często ustawiałam tych koszyczków kilka, a w jednym z nich śmigus – dyngus, czyli gałązki z zielonymi listkami. Miały – oczywiście symbolicznie – przypominać o tym, że trzeba być grzecznym, bo gałązki pójdą w ruch. 🙂
A jaka była radość ze znalezienia słodyczy od zajączka !!!
Cieszyły się nie tylko dzieci, ale i dorośli z tego, że … dzieci się cieszą !
Moja Córka – mama dwóch dziewczynek – tradycję tę pielęgnuje nadal.
Tradycją w naszej rodzinie był też śmigus – dyngus, który dziś już jest symboliczny.
A kolejną wyjazd drugiego dnia świąt – o ile jest pogoda – np. do lasu czy nad morze..
Spacer, wdychanie jodu, wygrzewanie się w pierwszych promieniach słońca.
Staramy się wtedy nie przeciążać już naszych biednych żołądków !
Ale po powrocie do domu resztki świątecznych dań smakują podwójnie pysznie !
Kilka lat temu postanowiliśmy wyjeżdżać w czasie Wielkanocy
na zorganizowane świętowanie.
Chcieliśmy odpocząć od biegania po sklepach, od pracy, od kuchni.
Byliśmy w kolejnym czasie w trzech różnych miejscach na terenie Polski: nad morzem i w górach. Poznawaliśmy miejscowe tradycje.
Zwiedzaliśmy okolicę. Siadaliśmy do świątecznego śniadania z innymi turystami.
Było miło, ale … No właśnie !
Tęskniliśmy do swoich tradycyjnych potraw ! Przecież robi się je tylko raz w roku !
E.D.
Paulina
Written on 17 kwietnia 2019
Tradycyjne mięsiwa pasztet z domową ćwikłą i schab ze śliwką, oraz jaja pod rożnymi postaciami! Nutka ekstrawagancji w słodkościach brownie z orzechami, truskawką, lodami waniliowymi i bazylią oraz serniczek na herbatnikach z mascarpone! Już w brzuszku burczy! Yummy Wesołego Alleluja!
Gabriela Krasoń
Written on 18 kwietnia 2019
Śniadanie wielkanocne nie jest kompletne bez magii jednoczenia rodziny przy wspólnym stole. Nie wystarczy tylko pięknie nakryty stół, odświętna zastawa i smakowite dania przygotowane z dbałością większą niż na co dzień. To wszystko oczywiście jest niesamowicie istotne by uroczyście celebrować te najstarsze, najważniejsze i najradośniejsze ze świąt. To nie przypadek, że obchodzone są na wiosnę kiedy cała przyroda budzi się do życia. To nie jest zwykłe śniadanie. To czas pojednania, przebaczenia i miłości, którymi dzielimy się z bliskimi poświęconym jajkiem. Nie ma znaczenia czy potrawy są skromne czy bogate, a koszyk ze święconką symboliczny czy wypełniony po brzegi. Najważniejsze jest to by przy stole towarzyszyła nam radość, a kulinarne przyjemności dopełnią całości.
Święta tylko tradycyjne, bo święta odarte z tradycji są takie jakieś byle jakie. Tradycja dla każdego oznacza coś innego, ale jest to coś co zespala Rodzinę i umacnia więzi. Takie Święta z całą tą otoczką przygotowań i pichcenia są o wiele fajniejsze. Każdy z przydzielonym jakimś zadaniem do wykonania. Wspólnym ozdabianiem pisanek, które nie muszą być idealne, ale zrobione własnoręcznie cieszą najbardziej. Nic nie zastąpi tych wszystkich roznoszących się zapachów i kręcących w nosie. Kuszących do podjadania. Zamieszania, gwaru i kręcenia się po domu. W dzisiejszych zabieganych czasach gotowe kupne potrawy to już nie jest to samo. Barszcz na domowym zakwasie smakuje najlepiej, a leniwie rosnące ciasto drożdżowe na babkę upaja swoim aromatem. Te zapachy kojarzą mi się z ciepłem i miłością, a z takich rzeczy nie wolno rezygnować. Dzisiaj tęsknię najbardziej za dziadkowym pasztetem z zająca, którego pierwsze etapy przygotowania przyprawiały mnie o palpitacje. Przed oczami migały mi mrożące krew w żyłach sceny wiszącego za nogi biednego stworzonka i ściąganie z niego skóry. Kiedy jednak po domu rozchodził się już zapach pieczonki, czosnku, cebuli i majeranku, zapominało się o wszystkim. Dziadka już nie ma z nami od dawna i nikt nie robi już niestety takiego pasztetu jak on. Takie właśnie są te Święta, że czas zadumy i złych wspomnień miesza się z radością i nadzieją. Wesołych i rodzinnych Świąt przy takich potrawach, które smakują nam najbardziej!